Mydłem, dobijemy go mydłem! Ten krótki rozkaz nie dotarł chyba od razu do wszystkich. Przez chwilę jeszcze kręciliśmy się po brzegu umywalki. No, może nie dosłownie wszyscy. Część z nas stała bliżej przy ścianie, część (ekipa wyższa) sięgała nawet głowami do linii lustra. Co bardziej odważni, jak już wspomniano, balansowali właśnie na brzegu umywalki.
Jak je podejść? Od której strony? Wszyscy razem, czy może wysłać tylko jednego, który sprawnie wdrapie się na płaski szczyt i wymyśli metodę użycia. Raczej jeszcze niewiele wiedzieli. Oddalona lekko od nich bryła, nie tyle ukazywała się, ale jedynie delikatnie majaczyła. Coś jakby delikatnie zarysowanego, niewyraźny rozmyty kształt z gradacją kolorów przenikających istniejące przecież w rzeczywistości kontury.
Chęci wielkie, ale brak pomysłu, bo odwagi przecież nie brakowało. No może nie wszystkim. Część stojąca pod ścianą, kalkulując racjonalnie, nie zamierzała włączać się w akcje bez z góry przygotowanego planu. Sama oczywiście, nie grzesząc inteligencją, nie uzurpowała sobie nawet cienia prawa do podjęcia własnej inicjatywy. Skoro nie ma jak, to i po co. Stali tuż pod ścianą, a część z nich swoimi głowami sięgała nawet do linii lustra.
W pierwszych miesiącach pandemii, wszyscy poddaliśmy się narracji narzucanej nam przez mainstream (a kto to?). Nie mogliśmy chodzić, siedzieć, oddychać a nawet niepoprawnie myśleć. Pisane naprędce komentarze, które nie mieściły się w ogólnoprzyjętej narracji, były przez nas kasowane, wymazywane, a nawet wyrzucane. Także z pamięci. Non possumuss! Veto. Grzech! Kręcąc się po linii umywalki, bądź stojąc przy ścianie zastanawialiśmy się ile to jeszcze potrwa. Co będziemy musieli zjeść, wypić, kogo zadowolić i komu zapłacić. Obserwowaliśmy tranzyty niegodziwości, transporty bezmyślności, wdrapując się jednocześnie na wyżyny politycznej poprawnosci. Gdy rozum spał budziły się demony.
Jeszcze będziemy się z tego śmiać – mówili. Oczywiście nie wszyscy – dodawali. Fakt. Nie wszyscy.
To co mogło być i zapewne było dobre, zostało zniweczone przez polityczno-celebrycki bełkot, poprzez psychozę, poprzez owczy pęd i chęć zysku. Wszystko zostało zniweczone przez stygmatyzację i pokazywanie palcem. Demokratycznie. Za pysk.
Wszystkie osiągnięcia nauki, w tym szaleńczym korowodzie ginęły, bądź wirowały wokół własnej osi. My turlaliśmy się z głowami pozostawionymi w bezruchu.
Z perspektywy ofiary czekającej na egzekucję wszystko wyglądało raczej zabawnie. Wprawdzie kafelki w łazience były zimne, jednak szczęśliwie wizja śmierci coraz bardziej się oddalała, więc niewielki dyskomfort wychłodzenia stóp nie należał do najgorszych. W barwnym korowodzie ofiara obserwowała balansujących na krawędzi umywalki, słyszała stojących po ścianą (z jej perspektywy nie było przecież zbyt wiele widać) i delektowała się komunikowanymi receptami na zdobycie mydła. Było ich wiele. Każdy miał przecież swoją własną, najlepszą, niestety nieskuteczną. Dla ofiary na szczęście.
Mydło zazwyczaj jest gotowe do natychmiastowego użycia. Po rozpakowaniu i dodaniu odrobiny wody można myć dłonie z naciskiem na śródręcze i kciuki. W przeszłości kciuki zazwyczaj pozostawały osierocone. Pozbawianie ich mydła doprowadzało wielokrotnie do wielu tragedii, o których nawet nam się nie śniło. Nauczyliśmy się wprawdzie dosyć szybko jeść widelcem, ale nie posiedliśmy niestety umiejętności mydlenia kciuków. Statystycznie rzecz biorąc wszyscy musimy być ofiarami nienamydlonego kciuka. To pewne, gdyż namydlenie całej dłoni nie zagwarantowało nam bezpieczeństwa, jak się okazało w konsekwencji nie zagwarantowały jej nam nawet wszystkie obostrzenia. Balansując na brzegu umywalki robiliśmy przecież to, co tylko było można, w tych zwłaszcza okolicznościach.
W międzyczasie, po cichu dokonano rzeczy wielkiej. Uwadze wszystkich umknęło, że pojmany został Osama. Tak, ten Osama. Okazało się że żyje. Mało tego, ma się dobrze (podobnie jak paru innych, uchodzących od dawna za nieżywych, a de facto znudzonych funkcjonowaniem w krainie popmemów). On sam, uratowany dzięki politycznej poprawności i wykarmiony skażoną pszenicą przez przedstawicieli ginących gatunków, miewa się dobrze i czeka, aby po okresie kwarantanny wrócić do społeczeństwa. Całkowicie zresocializowany. Nas wszystkich pyta: Why so serious son? To chyba cytat z Jokera…On również żyje… Pamiętajcie: Osama Was znajdzie…
Keep calm 😉

Żródło: DC Comics