Interpretacje Bachowskich preludiów i fug z dwóch zbiorów Das wohltemperierte Klavier, w wydaniu Glenna Goulda, uznawane za przełomowe i niezwykle oryginalne, noszą w sobie jaskrawo zarysowane pierwiastki uniwersalne. Pierwiastki te, już przed rysem indywidualizmu, stanowią elementarny budulec całej misternie utkanej przez artystę konstrukcji fabuły. Nie palec geniuszu, nie nowatorskie, wybitne podejście do tekstu Bacha, ale według mnie tenże właśnie uniwersalizm świadczy o ponadczasowości interpretacji.
Wsłuchując się narkotycznie w poszczególne części dzieła, nie sposób nie zauważyć pewnej reguły, która świadomie przenosi nas na łono myśli pitagorejczyków. Porządek kreacji, proste w swej złożoności relacje, wektory falowych ruchów dźwięków oraz nałożenie na wszystko sieci ograniczeń – limes, dało punkt wyjścia do dygresyjnych wzlotów, prób poszukiwania innych planet. Już poza tymi granicami – ∞. Egzegeza dźwięku. Wszystko zasadzone na matematycznym, stałym szkielecie, jako punkcie wyjścia. Esencjonalny uniwersalizm.
Osobowość artystyczna Goulda plus odkryta już dawno przez Bacha muzyczna Ameryka to przepis na stworzenie archetypicznej interpretacji, która istniała zapewne na kosmologicznym etapie zawartym w zdaniu: „Na początku było Słowo”.
Słucham tejże właśnie interpretacji już od kilku miesięcy i stwierdzam, że Bóg jest wielki…
