Straszny kwas. Kręcą się wokół własnej osi już od dłuższego czasu. Odśrodkowa błyskawicznie powoduje oddzielenie maślanki od masła. Generalnie, przy tych temperaturach pozostaje straszny kwas. Powtórzmy. Straszny!
Chodząc od dłuższego czasu po linii: dzielnica X – dzielnica Y można doznać dziwnego wrażenia, że pomieszanie ludziom języków w okolicach placu budowy Wieży Babel, nie tyle nie ustąpiło, ale pogłębiło się jeszcze bardziej. Mało tego, raz rozpoczęty proces, postępuje z dnia na dzień, z godziny na godzinę i z minuty na minutę. O sekundach można już chyba dzisiaj zapomnieć, ponieważ zjedzone przez pacmanię inflacji, kręcą się aktualnie gdzieś w okolicy dwunastnicy. Perystaltyka gospodarki trawi je a za chwilę wypluje w formie fejk-informacji, którymi wszyscy zajadać się będziemy niczym przepysznym deserem z wisienką na torcie. Co oczywiste.
Obroty, tanecznie rzecz ujmując, nie są niczym złym. Mamy przecież piwoty, obertasy i wiry, które nie stanowią zagrożenia i mogą cieszyć nasze oczy. Pojawia się proste pytanie, skąd się bierze i dlaczego towarzyszy tym właśnie zjawiskom, pełna niepokoju hotentotyczna artykulacja typu blablabla. Wszystko wymieszało się z wszystkim: język z bełkotem, taniec z podstawową nauką chodzenia, deflacja z inflacją, a informacja z manipulacją. Idąc przed siebie musimy obracać się wokół własnej osi, tylko i wyłącznie po to, aby prowokować interialne, trzewio-terytorialne ruchy masowe, które są nam potrzebne wyłącznie do pobudzania wewnętrznej motoryki, stanowiącej swojego rodzaju perpetuum mobile. Ruchu stale, wewnętrznie, zorientowanego, poprzez wirowanie, na zwyczajne poruszanie się, jednostajnie, do przodu. Tak, poprzez pokonywanie trywialnej siły oporu zainstalowanej na przekór, na naszej ścieżce, którą pokonujemy każdego dnia. Z dzielnicy X do dzielnicy Y.
Czy, to wszystko tylko dla zasady? Czy stanowi już dobrą praktykę. Do czego nas doprowadzi?
Wirujmy i pozwólmy wirować. Pójdźmy do przodu. Ot tak, na okrętkę. Strawimy to przecież. X, Y, Z…
