Tak, w sumie to pamiętam. To wynika w prosty sposób z prawa Archimedesa. Tak w wektorowo prosty. Wypiera, napiera i zapiera. Stąd właśnie te wszystkie niedopowiedzenia i związane z nimi konfabulacje. Strumień skierowany prosto ku górze z ogromnym ciśnieniem zalewa sufit podłogę i jakieś piętnaście białych ręczników. Sekwencja zdarzeń jak w „Szklanej pułapce”. Tylko 50 minut na uratowanie świata i własnej reputacji. Finał?
Wynikowo to będą cztery łapy. Brak ogona. Kot nosi miano kanciastoportego. Chodzi po liniach prostych, unika sytuacji zawiłych. W swoim leniwym podejściu spóźnił się na marcowanie, zdecydowanie jednak zdążył na kwietniowanie, dlatego chodzi tylko po liniach prostych. To forma kary. Niezbyt surowej, dlatego się do niej stosuje, jednocześnie kwietniując. Na razie…
Ustalono właśnie sieć dróg krajowych i mniej krajowych. Linie są zdecydowanie proste, dlatego kanciastoportemu jest łatwiej. To zabawne, ale wygląda na to, jakby zrobiono je pod niego, pod jego karę. Z tego powodu może jechać prawie z zamkniętymi oczami, jak celebryci po autostradzie. Systemowe u-dogodności załatwiają za niego wszystko. Sekwencja. Jeden za drugim, jak po sznurze, z naczepami. Kanciastoporty pierwszy z wąsami, napisem Volvo i tabliczką znamionową, a’la ryngraf z napisem „Kanciastoporty”. Za nim koledzy. Oczywiście z naczepami. Kwietniowanie zbiorowe na zawołanie, na kolejny dzień wiosny, na otwarcie planowania nowej sieci dróg prostych. Asystenci wymieniają znaki, Kanciastoporty je zbiera. Czołem, masywnie, skutecznie. Dlatego stawianie znaków przypomina syzyfową pracę. Nikt ze Wszystkich nie zdaje sobie sprawy, że uczestniczy w godowym tańcu, kwietniowaniu, po drodze jak po sznurze. Są znaczniki, kolorowe neony i owijane jedzenie, łrapowanie w promocji i dalej jednostajnie, prostoliniowo i przed siebie. Za Kanciastoportym. Woda wyparta raz mechanizmem wyparcia nigdy nie powróci już do stanu poprzedniej świadomości. Sub-limacja kwietniowa. Na szczęście za nami horyzont, ze szpalerem dzielnych wojowników. Szpaler za nami. Przed nami…
