Retrospektywna wystawa Macieja Jabłońskiego „W papierach. 20 lat” w Muzeum Papiernictwa w Dusznikach-Zdroju prezentuje wybrane przez artystę prace z ostatnich dwóch dekad jego aktywności twórczej. Ze względu na fakt, że jedynym stosowanym przez artystę materiałem jest właśnie papier, dusznicka instytucja stała się oczywistym miejscem do zaprezentowania jego twórczości.
Na wystawie zobaczymy maski, asamblaże oraz pełnoplastyczne rzeźby, które dokumentują artystyczną drogę Macieja Jabłońskiego. Poszukiwania koncentrują się przede wszystkim wokół tematyki istnienia człowieka jako organizmu duchowego, społecznego, a jednocześnie kruchego i ograniczonego. Ograniczenia wynikają głównie z jego słabości, osobistych dramatów, a w końcu także świadomości, która prowadząc jednostkę po meandrach życia duchowego, próbującego odczytywać prawdy absolutne, każdorazowo uzmysławia jego niemoc i często brak możliwości poznania. Transcendentne wycieczki artysty, trwające lata, a może dekady, nie przynoszą mu nawet częściowej satysfakcji. Wychodząc od wyboru materiału – kruchego i bardzo nietrwałego papieru – poprzez tematykę prac, a kończąc na formie wyrazu – ekspresyjnej, kodującej mocne ładunki emocjonalne, artysta prezentuje się jako człowiek wrażliwy poszukujący i także ciekawy, nie tylko własnej drogi, ale także dróg innych osób, które towarzyszą w jego wędrówce. Jabłoński pozwala nam wejść do swojego świata, ekshibicjonistycznie komunikując co myśli, jak postrzega i dokąd próbuje dojść na danym etapie swojego życia. Zastanawiający jest fakt, że pomimo upływu czasu, artysta uparcie koncentruje się na sprawach duchowych, z czasem mocno poszerzając horyzont swojego widzenia, czy jednak zyskując satysfakcję?
Wczesne prace to ewidentna fascynacja naturą – łączenie materiałów, rekonstruowanie nietrwałej przyrody. Próby jej ocalenia, ocalenia przez scalenie z materiałem, nad którym artysta panuje, który może dowolnie formować. Zbiera rzeczywistość kaleką, łata ją, rekonstruuje i próbuje ocalić. To etap misyjny. Optymistyczny, ale co pokażą późniejsze prace, krótkotrwały i z perspektywy czasu może nawet niepotrzebny.
Maski to próba ustawienia siebie w roli obserwatora. Rzeczywistości, ludzi ale przede wszystkim siebie samego. To próba zrozumienia swojego miejsca w otaczającym świecie, próba poznania prostych relacji, nauka ekspresyjnej mowy. To komunikacja wstępna.
Krok dalej idą asamblaże, do których artysta wykorzystuje stare przedmioty, nadaje im nowe kształty, wyposażając w nowe sensy. Wśród starych desek i zardzewiałych przedmiotów, we wszystkich pracach, jak refreny pojawiają się maski; tutaj pokazane w konkretnych sytuacjach, za każdym razem w znanych artyście kontekstach. Kolejny etap to osobiste książki i maski, ograniczane drewnianymi skrzynkami, w oczywisty sposób przypominającymi gotyckie nastawy ołtarzowe, tryptyki, w których tylko centralna część wypełniona jest treścią, którą tworzy ekspresja twarzy ludzkiej, ludzkiej maski.
Maski powracają także w motywach wanitatywnych czytelnych w drugiej dekadzie twórczości artysty. Papier nadal jest materiałem jedynym lub co najmniej dominującym.
Prace z ostatnich lat to ucieczka od form antropomorficznych w kierunku abstrakcji. To próba nadawania form zjawiskom ulotnym i pojęciom, relacjom i stanom emocjonalnym. To próba ujęcia ich w definicje, które muszą zostać wyznaczone kodem papierowej formy, kolejny już raz ulotnej nietrwałej i w przypadku tych ostatnich prac, uciekających zdecydowanie w eteryczne abstrakcje. Abstrakcje czytelne i oczywiste głównie dla artysty.
Wystawę zamyka najnowsza instalacja pt. „Pandemia”.
Słowem-klamrą spinającą dwie dekady twórczości Macieja Jabłońskiego, bez cienia wątpliwości pozostaje słowo vanitas, a duchem unoszącym się nad eteryczną, delikatną tkanką prac artysty, jest duch Władysława Hasiora.


*materiał napisany w oparciu o spostrzeżenia własne zebrane w miejscu ekspozycji w dniu 20 II 2021 oraz materiał opracowany na potrzeby wystawy przez moją żonę, Martę (zapożyczenia po uzyskaniu stosownej zgody autorki:-).